niedziela, 17 listopada 2013

"Żółwik Tu-154-ka" / ZAMACHOWCY, .?. CZY "WPLĄTANI" W CZYJĄŚ INTRYGĘ? "ZDJĘCIE TUSKA i PUTINA"


"Żółwik Tu-154-ka / Premier nigdy nie kłamie"

"Paweł Graś kłamał >>> http://www.youtube.com/watch?v=BtWhBmeuzQ8 <<< twierdząc, że w Smoleńsku 10 kwietnia nie było miejsca na takie gesty. Niestety, było, a on był ich świadkiem. W dodatku miał świadomość, że mija się z prawdą. Zdjęcia pochodzą bowiem z Centrum Informacyjnego Rządu. W moim przekonaniu musiał je znać - mówi portalowi niezalezna.pl Cezary Gmyz, autor publikacji." .. w "Do Rzeczy", podaje Niezalezna.pl >>> PODAJ DALEJ >>> www.kacpro.blogspot.com

Żółwik  - Jest to gest przybijany przez dwie osoby pięściami. Oznacza on, że osoba z którą przybijamy tego "żółwika" jest "spoko". Można używać go na powitanie i pożegnanie ;)


Źródło: „Mowa ciała. Praktyczne wprowadzenie” Gordon R. Wainwright 










Tygodnik "wSieci" na okładce swojego pisma ujawnia niepublikowane dotąd zdjęcie premiera Donalda Tuska i Władimira Putina, które zostało wykonane tuż po smoleńskiej tragedii: "Obrazy z tego spotkania, jakie dotychczas znaliśmy,pokazywały premiera Tuska i Władimira Putinaw pozach żałobnych. Jak jednak wynika z ujawnionej przez nas fotografii, nie jest to właściwy opis nastroju obu panów w tym tragicznym dla Polski momencie. Kiedy poznamy prawdę o wydarzeniach,które doprowadziły do kwietniowej tragedii?" - pytają autorzy "wSieci". 


Wp.pl: "Zdjęcie z naszej okładki stawia pytanie, na które musi paść odpowiedź. Kim są dla siebie, w kontekście tragedii, polski premier i rosyjski prezydent, wówczas premier? Wspólnota czego ich łączy?" - pisze dalej naczelny tygodnika. Pod zdjęciem widnieje napis: "Premier Donald Tusk tuż po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity. Kiedy poznamy prawdę? - W radiu TOK FM do tej publikacji ustosunkował się minister Radosław Sikorski.

To jest jawne nawoływanie do wojny z Rosją - stwierdził dobitnie minister spraw zagranicznych." >>> A ja myślałem, że wystarczy przegnać premiera, byłego marszałka i paru ministrów. - A tu trzeba jeszcze wygrać wojnę z Rosją, ... czy tylko wystarczy się jej bać i nic nie robić, jak "między wierszami" radzi minister Sikorski? ): 



"SMOLEŃSK INACZEJ"

Jarosław Kaczyński, Macierewicz i wielu komentatorów twierdzą, że przyczyną "Smoleńska" było rozdzielenie wizyt premiera Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, w kwietniu 2010 r., Trzeba to powiedzieć, w domyśle sugerując, że zamach w Smoleńsku przygotowali "rosjanie Putina".

Warto więc zapytać się samego siebie i odpowiedzieć na pytanie: Czy gdyby wizyt premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu nie rozdzielono, czy do zamachu by nie doszło i ewentualnie, kto zyskał, lub mógł zyskać, na rozdzieleniu wizyt w katyniu, w kwietniu 2010 r.

Jeśli założymy i przyjmiemy, że w Smoleńsku 10.04.10 był planowany i doszło do zamachu, to jest wysoce prawdopodobne, ze premier Donald Tusk, teoretycznie, mógłby być jedną z ofiar takiego zamachu, lub znaleźć się, w bezpośrednim zagrożeniu. - Wcześniejsza wizyta rządowa w Smoleńsku eliminowała to zagrożenie w stosunku do premiera i wielu innych osób.

Taki mógł być, ale wcale nie musiał, powód rozdzielenia wizyt. Wiemy jednak, że "w tym temacie" miała miejsce "jakaś gra". - JAKA? - Niestety , tego nie wiemy. - Dalszy wywód takich założeń może być trochę szokujący, jeśli się przyjmie, że "nieudowodniona katastrofa w Smoleńsku", nie była, lub mogła nie być przypadkiem, ani wypadkiem, a z góry "zaprojektowanym" zamachem. 

Jerzy Bahr, .. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi: "Jako placówka zrobiliśmy wszystko, co się dało. Tak ważną wizytę zupełnie inaczej przygotowuje się, gdy się czuje spolegliwość partnera, w inny sposób natomiast, gdy czujemy, że jest opór materii. A tego drugiego po rosyjskiej stronie było bardzo dużo. >>> "Co ciekawe, słowa Bahra potwierdzają, że to w Polsce zapadła decyzja o rozdzieleniu wizyt:
 
>> "Jedno jest pewne,
>> gospodarze na pewno byli zdziwieni dwiema uroczystościami 
>> i podejrzewam, że dość dokładnie się temu przyglądają do dziś."

... twierdzi były polski ambasador w Moskwie, Jerzy Bahr. / Warto więc zapytać: Dla kogo w Polsce istniał jakiś problem, lub plan, wymagający rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera w Katyniu, w kwietniu 2010 r. ? Kto miał powód i jaka była przyczyna rozdzielenia wizyt?

... i to jest właściwie zadane pytanie. Bo gdy pytamy: "Dlaczego Putin rozdzielił wizyty?" - najprostsza odpowiedź będzie brzmieć: Szykował zamach.

"Wina Putina" to najłatwiejsze z możliwych wyjaśnień tego, do czego doszło w Smoleńsku. Na tym można by zakończyć temat, gdyby nie to, że w Polsce toczy się intensywna walka polityczna o kształt Polski i jej miejsce w Europie na dziesięciolecia do przodu. Walki, której śp. prezydent Lech Kaczyński był świadomym graczem, posiadającym koncepcję przyszłosci, dokładnie wykluczającej tą, którą forsuje obecna ekipa rządowa. 

Dlatego ważne jest, aby pytania stawiać w sposób właściwy. Na błędnie zadane pytanie, można uzyskać odpowiedź bardzo bliską prawdzie, ale to nie znaczy, że prawdziwą. >>> Więcej na ten temat tej notki niżej >>> CZYTAJ >>> www.kacpro.blogspot.com


Michalkiewicz o Smoleńsku (2010 r), cz.2 - Taktowna mgła
Opublikowane >> 19.04.2010


Michalkiewicz o Smoleńsku (2010 r) cz. 3 - Skwapliwie z nich skorzytał

ZAMACHOWCY, .?. CZY "WPLĄTANI" W CZYJĄŚ INTRYGĘ?

"ZDJĘCIE TUSKA i PUTINA" 


"To nie był pojedynczy przypadkowy kadr ani fotomontaż. Cała sekwencja zdjęć z 10 04 2010" – napisał na Twitterze dziennikarz Cezary Gmyz i opublikował okładkę nowego numeru tygodnika "Do Rzeczy" z kolejnymi niepublikowanymi dotąd zdjęciami ze Smoleńska. Tym samym wraca sprawa zdjęcia, które kilka tygodni temu wywołało burzę w Polsce." - pisze Onet.pl

Żółwik  - Jest to gest przybijany przez dwie osoby pięściami. Oznacza on, że osoba z którą przybijamy tego "żółwika" jest "spoko". Można używać go na powitanie i pożegnanie ;) 

Źródło: „Mowa ciała. Praktyczne wprowadzenie” Gordon R. Wainwright 









Ważna jest odpowiedź na pytanie, które zdjęcie wykonano jako pierwsze. Jeśli jako pierwsze wykonano zdjęcie z "zaciśniętymi kciukami Tuska", to wyżej widzimy "reprymendę Putina". / Jeśli  zdjęcie z "zaciśniętymi kciukami Tuska" wykonano jako ostatnie, to jest to "przyklaśnięcie słów Putina" 

Zdjęcia te same, interpretacja może być odwrotna, bo liczy się kolejność wykonania zdjęć i mających miejsce zdarzeń.

Przyglądając się dokładniej okładce, dochodzę do wniosku, że pierwsze było jednak to zdjęcie, z "zaciśniętymi kciukami Tuska ( na powitanie Putina), bo później "ręce opadają" ... i zmienia się atmosfera spotkania. / Tusk "przyleciał ucieszony, jakby wygrał na loterii", a Putin go powiadomił, że nie ma się co cieszyć, "mamy problem". - Nic innego , bardziej niz ta sekwencja zdarzeń, nie uzasadnia "gwałtownej" zmiany nastroju Tuska i Putina. Myślę, że po powitaniu, Putin "wyprostował" Tuska.- Jak naprawdę było, mógłby nas uświadomić, stojący z tyłu po środku Paweł Graś, ale ten pewnie "nic nie widział / nic nie pamięta". - Tak to już z tymi PO-litykami jest. / "Cokolwiek powiesz, może być użyte przeciwko tobie".


"Przybij Władymir, wykonaliście kawał dobrej roboty."
 "No co Ty Donald, to nie my."
Czy tak należy interpretować to zdjęcie?
 


Niezalezna.pl: "Jak napisał w "Do Rzeczy" Cezary Gmyz - gdy sam dostał te 30 zdjęć z kancelarii - okazało się że "z opisu plików usunięto daty wykonania zdjęć, a pozostawiono jedynie datę ostatnich zmian. Dokonano ich 4 listopada 2013 r."

Tygodnik w najnowszym wydaniu opublikował kilkuzdjęciową sekwencję, klatka po klatce. Jak można się przekonać, premierzy żartują, a przyczyną rozbawienia były słowa Władimira Putina. Najpierw uśmiecha się tłumaczka (prywatnie żona szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego), następnie po usłyszeniu tłumaczenia sam Donald Tusk. Wtedy też pojawia się gest Tuska z zaciśniętymi rękami. 


(zdjęcia Tygodnik "Do Rzeczy")

Paweł Graś kłamał twierdząc, że w Smoleńsku 10 kwietnia nie było miejsca na takie gesty. Niestety, było, a on był ich świadkiem. W dodatku miał świadomość, że mija się z prawdą. Zdjęcia pochodzą bowiem z Centrum Informacyjnego Rządu. W moim przekonaniu musiał je znać - mówi portalowi niezalezna.pl Cezary Gmyz, autor publikacji." / Źródło: Niezalezna.pl

opublikowano: dzisiaj, 14:13 | ostatnia zmiana: dzisiaj, 14:24

Za Tuskiem polska tłumaczka / za Putinem jego tłumacz >> To wygląda tak jak na zdjęciu niżej ....... po środku ramię Pawła Grasia? .. TO TO ..?.. NIŻEJ i WYŻEJ TO TA SAMA SYTUACJA?!

... i ta opuszczona zaciśnięta dłoń Tuska na zdjęciu niżej, oraz jego "rzadka mina" na słowa Putina? Nie wiem, ale można odnieść wrażenie, że w tym momencie Putin powiedział Tuskowi coś naprawdę ważnego.



To zdjęcie wygląda jakby było wykonane zaraz po tym, które opublikowało "wSieci", tylko z innego ujęcia

Warto przyjrzeć się 'zdjęciu / zdjęciom' ... i spróbować zinterpretować to, co

przedstawiają.  Moim zdaniem Putin wygląda na wstrząśniętego,

Tusk na "trzeźwo myślącego"



Wyglądający na wstrząśniętego, Putin uważnie obserwuje  Tuska: o czym myśli 

w tym momencie? - Czy zastanawia  się nad  "roląTuska" w tym,

co się właśnie wydarzyło?



wPolityce.pl: Niepublikowane dotąd zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina na okładce tygodnika „wSieci” wywołało burzę! Na fotografii przedstawiającej polityków tuż po katastrofie smoleńskiej nie widać ani cienia tragedii, która dotknęła Polaków. Po publikacji okładki na portalach społecznościowych zawrzało. Sądząc po reakcji rzecznika rządu, w środowisku Donalda Tuska emocje sięgają zenitu. - Paweł Graś nie potrafił ukryć oburzenia.
"Byłem wtedy w Smoleńsku, pamiętam tamte emocje i tamte tragiczne obrazy z miejsca katastrofy. Wszyscy, także pan premier, byliśmy całą sytuacją głęboko wstrząśnięci. Sugerowanie, że było inaczej jest najzwyklejszą, niczym niewytłumaczalną podłością" - powiedział Faktowi rzecznik rządu./ KŁAMAŁ?

Co widać na zdjęciu opublikowanym "wSieci"?

Tusk wyraźnie jest z czegoś zadowolony, "jakby wygrał na loterii" i wygląda jakby z zadowolenia, chciał z Putinem przybić takiego podwójnego ''żółwika". Nieraz widzimy coś takiego na amerykańskich filmach; Dwuch zadowolonych gości uderza się dwoma piąstkami czołowo, potem na przemian , jeden drugiego od góry. - To taki znak zadowolenia, że coś poszło gładko, dobrze.

Dla mnie, pokazana na zdjęciu scena pokazuje, jakby Donald Tusk chciał sprowokować i wciągnąć Putina do takiego właśnie zachowania. Czy mu się udało, tego nie wiemy. Ktoś skomentował, że Putin jest na to za poważny i chyba miał rację. To nie był dobry dzień na takie "zagrania" i chyba to widać w oczach Putina i spoglądającej na tą scenę "osoby z boku".

Jeśliby do tego doszło i Putin "przybił Tuskowi", to taka scena pokazana w amerykańskich mediach, z odpopwiednim komentarzem "że to po katastrofie", dla amerykańskiego widza byłaby bardzo wymowna i "oskarżałaby", jak to "Tusk z Putinem w Smoleńsku", kawał dobrej roboty odwalili. - Czy o to właśnie chodziło Tuskowi. 


Moim zdaniem twierdzenie autorów "wSieci" nie do końca jest trafne. Fakt, Putin się uśmiecha i ale nic więcej. Spoglądający na ręce Tuska "osobnik obok" nie wygląda na rozbawionego. Bez uśmiechu Putina cała scena wyglądałaby bardzo dziwnie, a nawet, powiedziałbym "głupkowato", biorąc pod uwagę okoliczności. - Pytaniem pozostaje, czy Putin jest zadowolony z sytuacji po katastrofie, czy rozbawiony zachowaniem Tuska, Co wydarzyło się dalej, jak dalej zachował się Putin. - O wiele więcej powiedziałoby nam nagranie tej sceny, albo interpretacja zdjęcia twarzy Putina i Tuska. 
.  

W  "Youtube red. Michalkiewicza" z 19.04.2010 roku (powyżej) >>>   http://www.youtube.com/watch?v=HzpXegykKks   >>> mamy "wyjaśnienie katastrofy wg. Michalkiewicza". Możliwe, że było tak, że "częśc katastrofy była zaplanowana", jak mówi Michalkiewicz, a część już nie. / Ta nie zaplanowana "ucieszyła Tuska" bo myślał on, że "sprawę sfinalizował" Putin. Jak widać na innym zdjęciu, sam Putin, zastanawia się jakby "nad rolą Tuska".  >>> WIĘCEJ >>> www.kacpro.blogspot.com


<>

W powyższym scenariuszu, musiałby być KTOŚ TRZECI, 

o działaniu którego, ani Tusk, ani Putin nie wiedzieli. 

KTOŚ, KTO DOKOŃCZYŁ DZIEŁA ZNISZCZENIA

JEŚLI TAKI KTOŚ BYŁ, TO KIM BYŁ, TEN KTOŚ?



Symulacja katastrofy w Smoleńsku pokazana przez TVN24 10.04.10



Relacja z miejsca katastrofy



Jerzy Bahr, były ambasador Polski w Moskwie wspomina swoje zdziwienie, gdy dowiedział się, że w kwietniu 2010 r. odbędą się dwie uroczystości upamiętniające 70. Rocznice zbrodni katyńskiej. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi: "Jako placówka zrobiliśmy wszystko, co się dało. Tak ważną wizytę zupełnie inaczej przygotowuje się, gdy się czuje spolegliwość partnera, w inny sposób natomiast, gdy czujemy, że jest opór materii. A tego drugiego po rosyjskiej stronie było bardzo dużo." Co ciekawe, słowa Bahra potwierdzają, że to w Polsce zapadła decyzja o rozdzieleniu wizyt: "Jedno jest pewne, gospodarze na pewno byli zdziwieni dwiema uroczystościami i podejrzewam, że dość dokładnie się temu przyglądają do dziś." <>> NIE WIEDZIELI? / CZY TO OZNACZA, ŻE MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH DOSTATECZNIE WCZEŚNIE NIE POINFORMOWAŁO ROSJAN O TYM, ŻE PREZYDENT LECH KACZYŃSKI DO KATYNIA NA PEWNO POLECI i DLATEGO ROSJANIE BYLI TYM ZASKOCZENI? 

Więcej na ten temat na dole tej notki.


Warto zobaczyć jak MSZ pomagał prezydentowi

Link >>  http://www.youtube.com/watch?v=TeA6XBfEJ7E 


Westerplatte, Tibilisi a rozdzielenie wizyt w Smoleńsku


Jarosław Kaczyński, Macierewicz i wielu komentatorów twierdzą, że przyczyną "Smoleńska" było rozdzielenie wizyt premiera Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, w kwietniu 2010 r., Trzeba to powiedzieć, w domyśle sugerując, że zamach w Smoleńsku przygotowali "rosjanie Putina".  

Warto więc zapytać się samego siebie i odpowiedzieć na pytanie: Czy gdyby wizyt premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu nie rozdzielono, czy do zamachu by nie doszło i ewentualnie, kto zyskał, lub mógł zyskać, na rozdzieleniu wizyt w katyniu, w kwietniu 2010 r.

Odpowiedzi na pytanie: Kto zyskał na rozdzieleniu wizyt w Katyniu może być wiele, ale jedną z nich, którą trzeba brać pod uwagę jest taka, że na rozdzieleniu wizyt w Katyniu, na 100%, zyskał sam premier Donald Tusk i ewentualnie inni nieznani nam "beneficjenci" takiego rozwiązania, po stronie koalicji PO-PSL. - Przyjmując oczywiście, że Rosjanie chcieli ich ocalić, ... lub ..?.. , oni sami, czyli nasza ekipa rządowa, chciała się ocalić, jeśli wiedziała, że do "zdarzenia" oczywiście dojdzie. 

Jeśli założymy i przyjmiemy, że w Smoleńsku, 10.04.10 był planowany i doszło do zamachu, to jest wysoce prawdopodobne, ze premier Donald Tusk, teoretycznie, mógłby być jedną z ofiar takiego zamachu, lub znaleźć się, w bezpośrednim zagrożeniu. - Wcześniejsza wizyta rządowa w Smoleńsku eliminowała to zagrożenie w stosunku do wielu osób.

Taki mógł być, ale wcale nie musiał, powód rozdzielenia wizyt. Wiemy jednak, że "w tym temacie" miała miejsce "jakaś gra". - Niestety, JAKA? , tego nie wiemy. - Trochę to szokujące, jeśli się założy, że "nieudowodniona katastrofa w Smoleńsku", mogła nie być przypadkiem.

Tu trzeba zaznaczyć, że gdyby "katastrofę", uznano od początku jako zamach, a nie katastrofę, od początku szukano by motywów zamachu i ewentualnych jego sprawców. To z kolei musiałoby doprowazić do spostrzeżeń, jak wyżej. - Uznanie "wydarzenia" od początku za przypadek, wyeliminowało potrzebę poszukiwania motywu zamachu i jego sprawców.

Przeanalizujmy, kto i co, tyeoretycznie, mógł zyskać na rozdzieleniu wizyt w Katyniu, oraz komu "było / mogło" to być na rękę, lub nie.


W związku więc z rozdzieleniem wizyt prezydenta i premiera w Katyniu, rodzi się zasadnicze pytanie; Która strona, polska czy rosyjska, doprowadziła tak naprawdę, do rozdzielenia wizyty w Katyniu, w kwietniu 2010 r. - To bardzo ważne pytanie, a prawidłowa na nie odpowiedź, może pomóc w rozwikłaniu sprawy "nieudowodnionej katastrofy w Smoleńsku". - Może oczyścić Rosjan "z zarzutu" o ewentualny zamach, lub ewentualnie, może wskazać potencjalnych sprawców po stronie polskiej, jeśli to strona polska była inicjatorem rozdzielenia wizyt premiera i prezydenta w Katyniu. 

Jeśli ktoś przyjmuje, że w Smoleńsku doszło do zamachu, ustalenie tego, kto naprawdę stał i doprowadził do rozdzielenia wizyt, jest sprawą podstawową, jeśli nie rozstrzygającą, we wskazaniu sprawców sugerowanego zamachu.

Domyślnie przyjmuje się, że do rozdzielenia wizyt doprowadziła administracja Putina, tylko skąd wiemy na 100%, że tak właśnie było?

Wizyty polskiego premiera i prezydenta w Katyniu, w kwietniu 2010 r., koordynowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych i polska Ambasada w Moskwie. Gdyby się okazało, że to MSZ tak koordynował, że wynikiem było rozdzielenie wizyt - np. przez "nieterminowe" poinformowanie strony rosyjskiej o "nieuchronnej" wizycie Lecha Kaczyńskiego w Katyniu , lub późne poinformowanie Rosjan, że Prezydent Lech Kaczyński, chce i poleci do Katynia, pomimo braku zaproszenia Putina (a więc oddzielnie) - MUSIELIBYŚMY, zgodnie z teorią "Putin rozdzielił / Putin winny" zrewidować tą teorię na korzyść tej, która mówi "MSZ zmanipulował przygotowania do wizyt / MSZ winny". - Tak nakazywałaby logika myślenia.

Co ciekawe, przyjęta teoria "MSZ zmanipulował / MSZ winny" wkomponowywałaby się w "wybuchową koncepcją Macierewicza", mówiącą o wybuchu tupolewa. Jeśli na pokładzie tupolewa były bomby i wybuchły nad lotniskiem w Smoleńsku, to bomby mysiały przylecieć z prezydentem z Warszawy, bez względu na to, czy były zamontowane w Samarze podczas remontu tupolewa, czy też nie. - Jest jakieś inne wyjaśnienie? Nie ma.  

W kontekście powyższego, warto zobaczyć to Youtube, na którym prezydent Lech Kaczyński opowiada o tym, jak MSZ, "pomagał" mu w podróżach samolotem >>> http://www.youtube.com/watch?v=TeA6XBfEJ7E

Zastanówmy się teraz, czy Rosji mogło zależeć, aby dokonać zamachu na Lecha Kaczyńskiego. 


Gdyby "Smoleńsk" był rosyjskim zamachem jak w domyśle sugeruje wielu komentatorów, atak na prezydenta Polski, byłby nieformalnym wypowiedzeniem wojny Sojuszowi Północnoatlantyckiemu przez Rosję. Bo tak, zgodnie z zasadami NATO, trzeba było by ten atak kwalifikować.



Czy Rosja 10.04.10 r. czuła się na tyle silna, aby atakiem na Lecha kaczyńskiego, ryzykować konflikt zbrojny z NATO?  

Gdyby w Tibilisi, Rosja czuła się silna, poprosiłaby grzecznie "pięciu prezydentów" z Lechem Kaczyńskim na czele, o opuszczenie miasta, "bo za godzinę spadną tam bomby" i zaatakowałaby miasto. - Rosja nie zaatakowała Tibilisi i nie poprosiła prezydentów o opuszczenie miasta, bo "stała za nimi" potęga NATO. To wskazuje, że Rosja nie ryzykowała konfliktu z NATO w Tibilisi i prawdopodobnie nie ryzykowała też prawdopodobnie wywołania konfliktu 10 kwietnia 2010 r. zamachem na prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. 


Pamiętając, że Rosja nie zaatakowała Tibilisi, gdy znajdował się tam właśnie Lech Kaczyński, wraz z czteroma innymi prezydentami. - To sugeruje, że 10.04.10 Rosja raczej by nie chciała prowokować konfliktu z NATO atakując "natowskiego prezydenta" na własnym terytorium. Sprawa byłaby jasna - wypowiedziano wojnę państwom NATO. - Takie założenie oznacza, że albo "Smoleńsk" rzeczywiście był katastrofą (w co coraz trudniej wierzyć), lub też, że zamachu nie dokonali Rosjanie związani z Putinem. - Co też wcale nie oznacza, że nie dokonali tego Rosjanie. Rosja to wielki kraj i istnieje tam wiele grup interesów. Jedna z nich mogła chcieć, aby rząd Rosji z Putinem na czele, postawić w trudnej sytuacji. 

Ogłoszenie od samego początku, że "Smoleńsk" to zamach "z góry" sugerowałoby, kto za nim stoi i możliwe, że grupa, która ewentualnie tego dokonała, tak właśnie zaplanowała.

"Zamach w Rosji , winny Putin"  - prosta odpowiedź. Czy prawdziwa? 

Tak długo, jak długo nie wiemy jednak na 100%, że inicjatywa rozdzielenia wizyt w Katyniu, w kwietniu 2010 r. wyszła właśnie z Rosji, a nie od Donalda Tuska, takie postawienie sprawy, byłoby co najmniej przedwczesne.

Że zamachowcem jest "Putin i jego ludzie", domyślamy się tego, bo po 10.04.10 założyliśmy z góry, że to "Rosjanie Putina" dokonali zamachu na polskiego prezydenta, podczas gdy Rosja zaprosiła premiera Tuska do Smoleńska na dzień 07 kwietnia 2010 r. i nie zaprosiła na ten dzień prezydenta lecha Kaczyńskiego. - Taki są fakty. Wszystko inne i cała reszta, to chipotezy. - Bez dowodów, "wina Putina" też jest przedwczesna.

Dochodzę do wniosku, że Putin nie miał żadnego powodu, aby wizyty rozdzielać. Mógł mieć powód, aby Lecha Kaczyńskiego tam wcale nie było, ale to inne rozważanie i nie powód do zamachu. 

Skoro Putin mógł wraz z kanclerz Niemiec i prezydentem Lechem Kaczyńskim, oraz premierem Tuskiem brać udział w o wiele większych uroczystościach rocznicowych na Westerplatte we wrześniu 2009 r., to rozdzielanie wizyt Lecha Kaczyńskiegi i premiera Tuska chyba nie miało sensu.

Dla kogoś istniał jakiś problem, lub plan wymagający rozdzielenia wizyt 04.2010 r. ? Kto miał powód i jaka była przyczyna rozdzielenia wizyt?

I to jest właściwie zadane pytanie. Bo gdy pytamy: "Dlaczego Putin rozdzielił wizyty?" - odpowiedź musi brzmieć: Bo szykował zamach. Na błędnie zadane pytanie, można uzyskać odpowiedź bardzo bliską prawdzie, ale to nie znaczy, że prawdziwą.

Zadanie pytania dlaczego Putin rozdzielił wizyty, z góry odrzuca ewentualność, że inicjatorem rozdzielenia wizyt, mógł być ktoś inny, np. właśnie sam polski premier Donald Tusk i to, że winnym jest Putin. - "Wina Putina" to najłatwiejsze z możliwych wyjaśnień tego, do czego doszło w Smoleńsku. Na tym można by zakończyć temat, gdyby nie to, że w Polsce toczy się intensywna walka polityczna o kształt Polski i jej miejsce w Europie na dziesięciolecia do przodu. Walki, której śp. prezydent Lech Kaczyński był świadomym graczem, posiadającym koncepcję przyszłosci, dokładnie wykluczającej tą, którą forsuje obecna ekipa rządowa.

Broń EMP wywołuje impuls elektromagnetyczny który powoduje zniszczenie sprzętu elektronicznego i elektrycznego w promieniu rażenia w tym radarów i elektroniki samolotów. >>>>  http://www.youtube.com/watch?v=0odJKYTzXg8




Macierewicz zdumiony słowami Bahra? 

Jerzy Bahr, były ambasador Polski w Moskwie wspomina swoje zdziwienie, gdy dowiedział się, że w kwietniu 2010 r. odbędą się dwie uroczystości upamiętniające 70. Rocznice zbrodni katyńskiej. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi:
"Jako placówka zrobiliśmy wszystko, co się dało. Tak ważną wizytę zupełnie inaczej przygotowuje się, gdy się czuje spolegliwość partnera, w inny sposób natomiast, gdy czujemy, że jest opór materii. A tego drugiego po rosyjskiej stronie było bardzo dużo."
Co ciekawe, słowa Bahra potwierdzają, że to w Polsce zapadła decyzja o rozdzieleniu wizyt:
"Jedno jest pewne, gospodarze na pewno byli zdziwieni dwiema uroczystościami i podejrzewam, że dość dokładnie się temu przyglądają do dziś."
<>
Macierewicz nie krył zdziwienia słowami byłego ambasadora. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości relacja Bahra z wywiadu diametralnie różni się od zeznań byłego ambasadora w prokuraturze:
"Zacznijmy od sprawy zmiany zeznań i stanowiska przez pana ambasadora Jerzego Bahra. 4 dni temu znalazł się wywiad promujący jego najnowszą książkę. W tym wywiadzie znalazły się zupełnie nowe stwierdzenia, zmieniające zasadniczo wiedzę na temat przygotowań wizyt 7 i przede wszystkim 10 kwietnia 2010 roku. Mamy do czynienia z osobą, która miała obowiązek nadzorowania tej wizyty, więc jego stanowisko i informacje w tej sprawie są kluczowe."
Przewodniczący parlamentarnego zespołu zwrócił uwagę na koincydencję czasową wywiadu-rzeki z umorzeniem śledztwa dotyczącego przygotowań lotów:
"Dawano nam do zrozumienia, że np. MSZ zajmuje się jedną wizytą - 7 kwietnia. W sprawie wizyty prezydenta 10 kwietnia umywano ręce. W końcu coś tam wywalczyliśmy, ale przy zdecydowanej niechęci gospodarzy.(...) Zespół parlamentarny zwraca się o wznowienie postępowania związanego z przygotowaniami wizyty, ponieważ główny świadek w tej sprawie zmienił swoje stanowisko."
Konkludując, Macierewicz oznajmił, że słowami Bahra powinna zająć się prokuratura:
"Strona rosyjska robiła wszystko, by nie doszło do lądowania – tak podejrzewano w ministerstwie spraw zagranicznych, w środowisku pana ambasadora Jerzego Bahra. Te kwestie muszą zostać przez prokuraturę wyjaśnione. To wymaga wznowienia śledztwa, prokurator generalny został już o tym poinformowany."
<>
"by nie doszło do lądowania" / Taka konkluzja Macierewicza jest nieprawidłowa
Prawdłowa powinna brzmieć:  Strona rosyjska robiła wszystko, by nie doszło do przylotu prezydenta. 
Dopiero taka konkluzja może rzucić pełne światło na to co zaszło. / Taka konkluzja, to nie to samo, że Rosjanie nie chcieli, aby Prezydent nie lądował, lub nie wylądował. (że dokonali na niego zamachu).  / Taka konkluzja może dowodzić, że "oficjalna strona rosyjska" nie planowała zamachu na polski samolot, z prezydentem na pokładzie. - Oczywistym jest że "jacyś Rosjanie" brali w zamachu udział, pytaniem jest  "którzy Rosjanie"? Czy to rząd z Putinem, czy też ktoś, kto np. chciał sprawić temu rządowi i Putinowi kłopot. Bo zamach w Smoleńsku to też kłopot dla Rosji i Putina. Widać to wyraźniej, gdy uświadomimy sobie, że w niedługim czasie po "Smoleńsku", miały się odbyć w Rosji wybory prezydenta. Zamach w Smoleńsku "jednomyślnie" wskazywałby winę Putina. Zamach mógł być nastawiony wpływ, na wewnętrzne rozgrywki w Rosji i być "miną", którą podłożono Putinowi, aby nie wygrał wyścigu o fotel prezydenta Rosji.
"Oficjalna strona rosyjska" nie chciała, aby doszło do przylotu prezydenta do Katynia i robiła wszystko, aby to uniemożliwić. - Paradoksem jest to, że tym samym "oficjalna strona rosyjska" chciała zapobiec (nieświadomie) katastrofie polskiego samolotu w Smoleńsku. - Ustalenie tego, kto był w tamtym czasie "oficjalną stroną rosyjską", automatycznie eliminuje "tą stronę", jako podejrzaną o zamach. - Kwestią do ustalenia jest, kim byli, lub na czyje zlecenie działali ci Rosjanie, którzy uczestniczyli w zamachu w Smoleńsku.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wiedziało, że zabieg zniechęcenia Lecha Kaczyńskiego do wyjazdu do Katynia, nie przyniesie skutku, i że Prezydent Lech Kaczyński do Katynia i tak poleci. Kwestią do rozwiązania jest to, dlaczego MSZ tak długo zwlekało z poinformowaniem "oficjalnej strony rosyjskiej" o nieuniknionej wizycie prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. Gdyby nie zwlekało, możliwe że "oficjalna strona rosyjska" uwzględniłaby w swoim programie wspólne uroczystości z Putinem, Tuskie i Lechem Kaczyńskim, do rozdzielenia wizyt mogło wtedy nie dojśc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz